Recenzja Casio G-Shock GA-2300 – X-Men wśród G-Shocków?
Tagi: Recenzje | Casio | Damskie | Klasyczne
23.7.2024 | 4 MIN
Znane na całym świecie Casio GA-2100 biją rekordy popularności do tego stopnia, że spod ręki inżynierów Casio wyszedł kolejny model. Ten może być równie bliski popularności – Casio G-Shock GA-2300 imponuje mniejszym rozmiarem, kompaktowością i nieco zmodyfikowanym designem. W dzisiejszej recenzji zaglądamy pod lunetę mniejszego rodzeństwa osławionego GA-2100.
Prawdopodobnie nie trzeba długo szukać, aby dowiedzieć się, czym inspirowany jest nowicjusz. Bardziej doświadczone osoby same dostrzegą ogromne podobieństwo do legendarnyho modelu GA-2100. Jest jednak kilka znaczących różnic.
Podobny, a jednak nieco inny
GA-2300 odchodzi nieco od ciekawego ośmiokątnego kształtu – zachowuje część jego DNA, ale ściętym częściom koperty nadano zaokrąglony kształt zamiast płaskiego. Tak więc kultowy ośmiokątny design otrzymał nowy zwrot, a konstrukcja koperty, wraz z podkładkami pod uszka, bardziej przypomina kształt litery X. Jest to niewątpliwie jedna z największych różnic pomiędzy nowym GA-2300, a legendarnym GA-2100.
Dzięki zmianie konstrukcji ze ściętego kształtu na wgłębienie po bokach przycisków, same przyciski zegarka zyskały znacznie więcej miejsca. Co ważne, dzięki temu są one o wiele, wiele łatwiejsze do ściśnięcia niż GA-2100. I to jest dla mnie świetne, ponieważ jeśli kiedykolwiek narzekałem na GA-2100 (a nie było ich zbyt wiele), to było to niezdarne naciskanie przycisków.
GA-2100 zostały również pokonane pod względem rozmiaru. GA-2300 jest nawet o 0,2 milimetra cieńszy. Co czyni je jednymi z najcieńszych G-Shocków w historii. Do niedawna to te pierwsze królowały pod względem smukłości. Ale nie będę owijał w bawełnę, całkowite wymiary to 42,1x11,6 milimetra i waga 49 gramów. Naprawdę lekki, kompaktowy zegarek do każdej aktywności. Oczywiście muszę powiedzieć, że nie pasuje do mnie zbyt dobrze. Chociaż mam szczupły nadgarstek, prawdopodobnie widziałbym ten model na nadgarstku kobiety, a nie mężczyzny.
Wspomniana wcześniej litera X widoczna jest bezpośrednio na tarczy zegarka, dzieląc ją na 4 mniejsze trójkąty. Poniżej i po prawej stronie mamy dwie tarcze cyfrowe, ale niestety dość małe. Po lewej stronie tarczy znajduje się wskaźnik dnia tygodnia. I ostatni, górny trójkąt pozostaje bez żadnej funkcji i nosi tylko etykietę G-Shock.
Jedynym elementem luminescencyjnym zegarka są wskazówki, a do podświetlenia wyświetlaczy służy niewielka dioda LED umieszczona na piątej pozycji zegarka.
Szkiełko, jak to w serii Original bywa, jest mineralne – z definicji i biorąc pod uwagę cenę, wybór absolutnie oczywisty. To, co nieco rzuca się w oczy z mojego punktu widzenia, a nie dało mi całkowicie dobrego wrażenia, to materiał koperty i paska. Koperta jest żywiczna, czyli klasyczna. Dla mnie jednak wygląda strasznie tanio i bardzo plastikowo. Być może dlatego, że żywica nie jest wzmocniona włóknem węglowym, jak to ma miejsce w innych modelach. Cóż, niestety pozostawił po sobie złe wrażenie.
To samo czuję w przypadku paska, który również jest żywiczny, ale odnoszę wrażenie, że jest to jakieś połączenie silikonu i żywicy. Z tego powodu nie jestem pod wrażeniem paska i jego wykonania. Plastikowe zapięcie to wyimaginowany gwóźdź do trumny. Tak, ma to sens, biorąc pod uwagę cenę, ale nie sądzę, aby miało dużą trwałość. Oczywiście niektórym może to odpowiadać, ale ja chyba spodziewałem się nieco więcej.
Obecnie do wyboru są trzy kombinacje kolorystyczne. Są one całkowicie białe, całkowicie czarne i różowo-czarne, co sugeruje, że zegarek jest skierowany bardziej dla kobiet. Zdecydowanie możemy spodziewać się innych kolorów w przyszłości, ponieważ w Internecie można już zobaczyć wiele innych wykończeń, więc wierzę, że z czasem zobaczymy tu również inne wykończenia.
Każda wersja kolorystyczna ma swoją własną specyfikację, zwłaszcza jeśli chodzi o wyświetlacz. Biały kolor ma jasny typ wyświetlacza, który gwarantuje super czytelność. Z kolei ciemny wariant ma negatywowy wyświetlacz, z którym mieliśmy już niefortunne doświadczenia pod względem czytelności. Model różowy ma różowawy wyświetlacz i dla mnie jest to najsłabszy model, bo widoczność jest na nim naprawdę gorsza.
Funkcje są standardowe, ale kto w dzisiejszych czasach się nimi zajmuje?
W wyposażeniu znajdziemy ten typowo dla marki dodatek, którego chyba mało kto używa bezpośrednio w zegarku w dzisiejszych czasach. Tak czy inaczej, nie zabraknie wyświetlania czasu światowego, podwójnego czasu, stopera, minutnika, automatycznego kalendarza i alarmu.
GA-2300 posiada również funkcję porządkowania wskazówek, czyli nie mogą one zasłaniać widoku na wyświetlacze w przypadku, gdy z nimi pracujemy. Wyświetlacze podświetlane są wspomnianą wcześniej diodą LED, która ku mojemu zdziwieniu nie gaśnie od razu, a stopniowo. Niby taki nieistotny drobiazg, ale bardzo mi się podoba i chwaliłem go sobie np. w znacznie lepiej wyposażonym modelu GWG-B1000, czy w premium MT-G.
No cóż, czym byłyby G-Shock gdyby nie posiadał słynnej odporności na wstrząsy i 200m wodoodporności? Tak, ten maluch też to ma, oczywiście, nawet jeśli nie wygląda na to na pierwszy rzut oka.
Jakie jest podsumowanie?
Kobiety mogą się cieszyć, bo jeśli chcą czegoś w stylu GA-2100, to jest to właśnie ten model. Panowie mogą być lekko zawiedzeni, bo poza dłonią nastolatki nie bardzo wyobrażam je sobie na mężczyźnie.
Każdy kto doczytał do końca zapewne wyczuł po moich tekstach, że nie do końca oszalałem na jego punkcie. Jeśli jednak zadalibyście mi pytanie, czy kupiłbym G-Shocka za 500 zł, moja odpowiedź zawsze brzmiałaby tylko TAK! GA-2300 podąża śladami ikony, która nie jest popularna bez powodu. Aha, i na pewno warto na koniec wspomnieć, że nie jest to może jakaś super wielka atrakcja, ale trzeba też wziąć pod uwagę, że model ten ma ogromną konkurencję, którą jest GA-2100.
Może Cię również zainteresować:
23.4.2024
Recenzja Casio Collection MTP-M305 – Casio ma swoje Apple Watche