MeisterSinger od dwudziestu lat nie przestaje nam udowadniać, że potrafi robić ciekawe zegarki. Dzieje się tak pomimo faktu, że w swoich zegarkach używa tylko jednej wskazówki. Niektórzy mogliby pomyśleć, że to musi być nudne..., ale jest wręcz przeciwnie. Ta niemiecka marka tak dopracowała swoje projekty z jedną wskazówką, że naprawdę jest na co popatrzeć. Przykładem jest dzisiejszy MeisterSinger Bell Mountain Automatic "Sonnerie au Passage" z godzinowym dzwonkiem.
Ten tym zegarka z jedną wskazówką można znaleźć w repertuarze kilku marek – na przykład u szwajcarskiego Jaquet Droz, niemieckiej Botty czy białoruskiego Lucha... Ale najbardziej znanym i bez wątpienia najbardziej dumnym nosicielem tego nowatorskiego projektu jest niemiecki MeisterSinger. Marka, w której ofercie nie znajdziemy zegarków, które niepotrzebnie marnowałyby wskazówki. Po co, skoro wystarczy jedna.
Dla tych z Was, którzy brali lekcje francuskiego, nazwa mogła być wskazówką... niestety nie dla mnie. Zróbmy więc krok po kroku. Dzwoniące zegarki można podzielić na dwie podstawowe kategorie – "Sonnerie" i "Repeater".
O ile Repeater poda nam informację o aktualnej godzinie "na żądanie" (najczęściej w formie suwaka z boku koperty), o tyle Sonnerie poda nam godzinę samodzielnie – wyemituje określony dźwięk o określonejgodzinie. Można powiedzieć, że dzisiejszy MeisterSinger jest (przy cenie około 18000 zł) bramą do świata nakręcanych zegarków. Jest on wyposażony w dzwonek po godzinach, w który wytwarza prosty, ale naprawdę dający się usłyszeć dźwięk.
Ale nie chodzi tylko o odrobinę powtarzalności, a odpowiedni zegarek musi również wyglądać. Dlatego też przyjrzymy się jakości wykonania.
Okrągła koperta zegarka posiada szczotkowane (po bokach koperty) i błyszczące wykończenia (na lunecie i zgrabnych cienkich uszkach). Na godzinie trzeciej znajdziemy dużą koronkę, która idealnie pasuje do zegarka.
Koronka jest sygnowana i posiada charakterystyczną dla MeisterSinger "fermatę" – znak zapisu nutowego, informujący muzyka, kiedy przedłużyć nutę lub kreskę. Jest to zatem znak swoistego "spowolnienia", który ma nawiązywać do leniwej filozofii zegarka z jedną wskazówką. Na godzinie drugiej znajdziemy przycisk służący do wstrzymania funkcji odbijania, co uzyskuje się poprzez jego wysunięcie.
Jeśli chodzi o wymiary, na papierze zegarek ma dość potężne 43 milimetry bez koronki, 13,5 wysokości i nieco poniżej 50 milimetrów od ucha do ucha. Jednak pomimo dużych wymiarów, bardzo dobrze pasował na mój 17,5 cm nadgarstek. A to głównie za sprawą zaokrąglonych uszkom.
Rozstaw uszek wynosi tutaj ładne 20 mm, co moim zdaniem również dodaje sporo do ogólnej kompaktowości zegarka. Na zegarku znajdziemy skórzany pasek z sygnowaną klamrą motylkową. Tutaj dochodzę do największej, ale chyba jedynej wady zegarka... klamry. Sprawia ona niestety bardzo tanie wrażenie, szczególnie podczas zakładania i zdejmowania zegarka. Z drugiej strony pasek jest oczywiście wymienny i jestem w stanie wyobrazić sobie zegarek np. na mediolańskiej bransolecie, co byłoby naprawdę wspaniałym dopełnieniem jego elegancji.
Widok na mechanizm
Odwracając zegarek, możemy zaobserwować mechanizm ozdobiony tak zwanymi "côtes circulaire" (okrągłym odpowiednikiem pasów genewskich), niebieskimi śrubami i wirnikiem z nazwą marki wytłoczoną w złotym kolorze. Jeśli chodzi o sam kaliber, MeisterSinger polega tutaj na SW200 ze szwajcarskiego warsztatu Sellita, który zmodyfikował na swój własny obraz.
W tym przypadku dodał nawet własny moduł, który umieścił pomiędzy mechanizmem a tarczą. Moduł ten odpowiada za wspomniane wcześniej odbijanie i jest bardzo podobny w konstrukcji do modułu znajdującego się w modelach Salthora. Tam jednak pełni on zupełnie inną funkcję, a mianowicie "jumping hour".
Jak zostało pokazane na filmie, pod tarczą ukryty jest mechanizm, który stopniowo wysuwa mały młotek. Dokładnie o każdej pełnej godzinie młotek jest „upuszczany”, uderzając metalową spiralą o charakterystycznym kształcie, który dostarcza ludzkiemu uchu dowolny ton.
Kaliber SW200 z 26 ustawieniami kamieni działa z częstotliwością 28 000 uderzeń na godzinę i jest wyposażony w śrubę do mikro-regulacji koła zamachowego. Rezerwa chodu wynosi tutaj klasyczne 38 godzin. Jeśli chodzi o dokładność, marka nie podaje jej bezpośrednio... Jednak w moim teście czasomierza zegarek odnotował absolutnie doskonały wynik, bez "skoku" od -2 do +2 sekund w żadnej z pozycji.
Spirala czasu
Tarcza zegarka, podobnie jak nakręcany kaliber, to kompletny "meisterstück". Jest ona wykonana z efektem sunburst i zawiera logo marki, elegancki napis "Bell Hora" oraz mały obraz dzwonka przypominający nam o funkcji odbijania. Indeksy zegarka tworzą spiralę przypominającą skorupę ślimaka. Muszę jednak przyznać, że na pierwszy rzut oka prawie jej nie zauważyłem – tak dobre wrażenie wywarła na mnie tarcza zegarka.
A jak się je odczytuje? Prosto. Mimo że zegarek na pierwszy rzut oka wygląda na nieco zagmatwany, bardzo łatwo jest opanować system. Krótkie indeksy wskazują 5-minutowe interwały, a długie 15-minutowe. Długa wskazówka sięga do krawędzi tarczy, co dodatkowo zwiększa czytelność.
Słowo na zakończenie
A co mogę powiedzieć na zakończenie? Pomimo mojego początkowego podejścia z pewną rezerwą, muszę przyznać, że zegarek naprawdę mnie do siebie przekonał – czy to jakością wykonania (pomijając zapięcie zegarka), precyzją mechanizmu, czy też samym odbiciem zegarka, które nie raz wywołało uśmiech na mojej twarzy podczas pisania tej recenzji.
Tak więc, jeżeli ktoś z Was ma już dość wszystkich możliwych chronografów, faz księżyca, tourbillonów czy GMT i poszukuje naprawdę ciekawego i nietuzinkowego zegarka, który nie każdy posiada – MeisterSinger Bell Hora Sonnerie au Passage będzie dla Was właściwym wyborem.
Używamy plików cookies w celu zapewnienia funkcjonalności serwisu oraz, za Państwa zgodą, w celu personalizacji zawartości naszej strony internetowej. Klikając przycisk „Rozumiem”, wyrażają Państwo zgodę na używanie plików cookie oraz przesyłanie danych o zachowaniu na stronie w celu wyświetlania ukierunkowanych reklam w sieciach społecznościowych i sieciach reklamowych na innych stronach internetowych.