Recenzja MeisterSinger Classic N°1 – Materiał dowodowy na to, że jedna wskazówka wystarczy
Tagi: Recenzje | MeisterSinger | Klasyczne | Eleganckie | Tradycyjne
22.7.2024 | 5 MIN
Kolekcja MeisterSinge Classic N°1 reprezentuje czystą esencję urządzenia z jedną wskazówką. To prosta koncepcja, która została dopracowana do perfekcji. Pomysł, który przekonuje, że zegarek nie potrzebuje żadnych dodatkowych gadżetów. Nawet drugiej wskazówki.
Zegarki z jedną wskazówką nie są typem zegarków, które sprzedają się jak ciepłe bułeczki. To bardzo specyficzna kategoria, zwłaszcza w połączeniu z mechanizmem mechanicznym.
Kiedy założyciel marki Manfred Bressler pisał historię zegarka MeisterSinger z jedną wskazówką, miał kilka wymagań. A może raczej wizji. Po pierwsze, chciał, aby jego zegarki były wyjątkowe. Aby różniły się od większości tykających konkurentów w gablocie obok. Po drugie, jego motywy były zakorzenione w jego miłości do minimalizmu i historii zegarmistrzostwa.
Po trzecie, chciał, aby jego zegarki przypominały ludziom, że czas jest w ich rękach. Że nie powinni być niewolnikami swoich zegarków, ale że mogą cieszyć się każdą chwilą. To niemały cel dla zegarka z tylko jedną wskazówką, prawda?
Cóż, może Manfred miał inne motywy. W rzeczywistości mogę sobie wyobrazić, jak spogląda na zegarek w pośpiechu, zupełnie zapominając, że ma bilety do opery na wieczór podczas pracy nad nowym modelem. Ale to piękny pomysł, więc będę się go trzymał.
MeisterSinger radzi sobie ze swoim zadaniem z gracją, bez względu na to, jaką komplikację, jaką dodatkową funkcję zdecyduje się włączyć. Ale – moim zdaniem – żadna z kolekcji MeisterSinger nie reprezentuje filozofii tej niemieckiej marki tak dobrze jak Classic N°1.
Kamień węgielny
Jest jak fundament, na którym MeisterSinger kontynuuje budowę. Prostota doprowadzona do ekstremum. Do skrajności.
Można by się spierać, że ma cyfry, indeksy i design, więc minimalizm wciąż może być majstrowany. Ale MeisterSinger od początku założył, że tak właśnie będą wyglądać jego zegarki. Cyfry arabskie w prostej czcionce, pięciominutowe indeksy i podświetlone 15-minutowe. Możliwość odczytania godziny jest już podstawowym zadaniem dla każdego, kto zdecyduje się na włączenie tego wyjątkowego zegarka do swojej kolekcji, więc po co utrudniać, jeśli nie powoli uniemożliwiać, prawda.
W ten sposób N°1 nie zapomina o żadnej obietnicy marki, a jednocześnie nie dodaje nic więcej. Wszystko zależy od czasu.
Kto potrzebuje rotor?
Interesujące w modelu N°1 jest również to, że ma on mechaniczny mechanizm bez automatycznego nawijania, więc nie ma wirnika. Nawet to może wydawać się niepotrzebną komplikacją. Lub, moje preferowane wyjaśnienie, MS chce, abyś cieszył się tym zegarkiem ze wszystkimi dodatkami. I tak w kółko.
Ponieważ nie zepsuje się bez Twojej interwencji. Bez interwencji użytkownika zegarek nie będzie działał i dojdzie do smutnego zatrzymania. Nakręcanie jest częścią uroku zegarka, to dlatego mechanizmy wciąż istnieją i dlaczego entuzjaści zegarków wciąż je kupują. (MeisterSinger oferuje również wersję w tym samym duchu, ale z rotorem – MeisterSinger Classic N°3).
Classic N°1 jest zdecydowanie jednym z moich ulubionych zegarków wszech czasów. I powiedziałbym, że są one ogólnie ulubionymi w całym świecie MeisterSinger. Globalnie nie mam na to dowodów, ale przynajmniej mogę to ocenić na podstawie naszej sprzedaży.
Cena również zwiększa jego atrakcyjność, ponieważ te podstawowe elementy są również najbardziej przystępne cenowo. Linia numer jeden oferowana jest w dwóch rozmiarach.
40 lub 43
Mniejszy z nich, o średnicy 40 mm, śmiało zaklasyfikowałbym jako model pasujący na każdy nadgarstek, przy czym uczyniłbym go bardziej subtelnym, a nawet kobiecym. To dostojny zegarek towarzyski, który jednocześnie bardzo przyjemnie się nosi.
Rozmiar 40 mm pasuje nawet na mniejsze nadgarstki. A dzięki zaokrągleniu uszu, nawet na kobiecych.
Brak rotora sprawia, że jest on cienki, a tym samym nie przeszkadza w mankietach koszuli lub wąskich rękawach. W wersji 40 mm możemy również zobaczyć mechanizm wewnątrz. Jest to szwajcarski mechanizm Sellita SW 210. Można obserwować szaleńczy bieg koła zamachowego (28 800 półoscylacji na godzinę) lub filozofować nad powolnym ruchem centralnego koła obracającego wskazówkę. I, oczywiście, podziwiać ładne wykonanie mechanizmu, niebieskie śruby i, w rzeczywistości, ogólny sposób, w jaki ci zegarmistrzowie potrafią sprawić, że wszystko wygląda dobrze.
Sellita SW 210 z rezerwą chodu wynoszącą 42 godziny i bez mechanizmu samonakręcającego się.
Nie będę się rozpisywał na temat dokładności, szczerze mówiąc, nawet jej nie śledziłem. W przypadku zegarka jednowskazówkowego, w którym nie można nawet dokładnie określić minut, nie mówiąc już o sekundach, wydaje mi się to sprzeczne z naturą. Ale rezerwa chodu wynosi z łatwością ponad 40 godzin, ale ze względu na ręczne nakręcanie wydaje się najbardziej naturalne, aby dokręcać ją codziennie.
Większa wersja ma średnicę 43 mm, ale dzięki minimalizmowi i cienkiej kopercie można ją śmiało określić jako towarzyską i bardzo elegancką.
Większy model ma średnicę 43 mm. Denko jest tutaj pełne, bez podglądu, ale z logo MeisterSinger. Detal logo został ładnie wkomponowany w koronkę oraz, na niektórych paskach, na klamrze (lub pozostaje tam podpis z nazwą).
Pełna denko posiada logo MeisterSinger w fermacie.
Jakość wykonania obu modeli jest bardzo podobna. Precyzyjnie wycięta koperta z polerowaną lunetą i cienkimi polerowanymi krawędziami na uszach, które przechodzą w cienki, prawie niezauważalny pasek pod lunetą.
Jakość wykonania jest na wysokim poziomie. Proste, ale starannie wykończone.
Koronki są większe w obu wersjach i świetnie się z nimi pracuje. Regulacja chwytu nie sprawia żadnego dyskomfortu, trzyma się go pewnie w dłoniach.
I chociaż na początku trzeba trochę przyzwyczaić się do odczytywania czasu na zegarku z jedną wskazówką, czytelność jest na najwyższym poziomie w N°1. W rzeczywistości wskazówka jest zawsze bardzo kontrastowa i wyraźnie wskazuje odpowiedni indeks.
Trzeba poczekać i będą zegarki jednowskazówkowe. Kiedyś
Na tym pochwały dla MeisterSinger N°1 się kończą. Niewiele można mu zarzucić pod względem designu czy technicznym. Niewiele też można o nim napisać. Albo będziesz zaintrygowany i rozbawiony jego filozofią, albo po prostu nie.
Dla mnie... Pewnego dnia, gdy będę dorosły, zamierzam kupić MeisterSingers. Jest na mojej liście życzeń, odkąd pierwszy raz się z nimi zetknąłem. I prawdopodobnie będzie to N°1 albo Pangaea. Może nowa limitowana edycja w przepięknym żółto-czarnym kolorze. Któregoś dnia.
Może Cię również zainteresować:
2.8.2024
Recenzja MeisterSinger Planet Earth – Cały świat jak na dłoni
23.7.2024
Recenzja MeisterSinger Circularis – Mechanizm, który tyka przez 5 dni
19.12.2023
Recenzja MeisterSinger Bell Hora – „Sonnerie au Passage“